czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 6 .


Z perspektywy Violetty



Po długim oczekiwaniu i rozmawianiu o kowbojskim miasteczku, dotarliśmy do niego. Liam pojechał na parking. Mieliśmy kawałek do przejścia, ale szybko znajdowaliśmy się przy kasie. Zayn zapłacił za bilety, bo w aucie przegrał zakład z Loiusem, o to, kto mnie pierwszy rozśmieszy. Wariaci. Oczywiście wygrał Louis, bo nie mogłam oprzec się temu uśmiechowi. " Temu cudownemu uśmiechowi ". Kobieta, która stała przy kasie dała nam jakieś certyfikaty. Na jednej ze stron pisało " bilet promocyjny, konkursy ", a u dołu było napisane, ile punktów można zdobyc. Odwróciłam kartkę i ujrzałam napis " Atrakcje, konkursy ". Spojrzałam na pierwszy z konkursów. Był to " pal męczarni ".
 
 Spojrzałam z przerażeniem na Louisa, a on chyba to wyczuł i szeroko się do mnie uśmiechnął. Złapał mnie pod ramię i wszyscy ruszyliśmy w poszukiwaniu " tego czegoś ". Musieliśmy przejśc kawałeczek, ale nie duży. Po chwili znajdowaliśmy się przy grubym i bardzo wysokim drągu przybitym do ziemi. Jako pierwszy próbował wejśc na niego Niall, ale bez skutku. Spróbował jeszcze parę razy, aż w końcu się wkurzył i poszedł dalej. Następny był Zayn, który wspiął się do połowy, a później zleciał. Tak samo było z Liamem i Louisem. Kolej na Emmę. Moja przyjaciółka wspięła się do połowy tak jak reszta. Czas na mnie. Musiałam im pokazac, do czego jestem zdolna. Objęłam się mocno drąga i zaczęłam się wspinac. Powoli zaczynały pocic mi się ręce, nogi coraz bardziej bolec, ale nie odpuszczałam. Wzięłam głęboki wdech i dalej zaczęłam się wspinac. Dotknęłam czubka patyka. Wyspinałam się jeszcze trochę i na nim usiadłam. Na szczęście nie miał ostro zakończonej końcówki. Spojrzałam w dół. Wszyscy z otwartymi buziami patrzyli na mnie nie dowierzając. Byłam z siebie dumna. Tylko był jeden drobny problem.
- Ej! jak stąd teraz zejśc?! - krzyknęłam na dół
- Skacz! - krzyknął Louis, a moje oczy szeroko się otworzyły. Znajdowałam się jakieś 5 metrów nad ziemią i mam skakac?! Bez przesady!
- Popierdoliło Cię! Mam się zabic?! - dobrze, że nie miałam lęku wysokości
- Złapię Cię! - dalej namawiał
- A jeśli nie?! - zapytałam
- Nie ma takiej opcji! Skacz! - znów krzyknął
Zamknęłam oczy i skoczyłam. To uczucie było cudowne. Czułam się jak ptak, który spada... Właśnie! SPADA! Nagle poczułam, że upadam na czyjeś dłonie, które pierwsze się lekko zgięły, lecz po chwili znów wyprostowały. Otworzyłam prawe oko. Ujrzałam uśmiechniętego Louisa. Otworzyłam lewe. Chłopak postawił mnie na ziemi. Otrzepałam się i ruszyliśmy dalej. W kolejce była " Strzelnica indiańska ". Strzelałam jako pierwsza. Wzięłam łuk, strzałę, zrobiłam dokładnie to co w filmach, ale coś mi nie wyszło. Prawię wcelowałam w Nialla. Zrobiłam do niego słodką minkę, a on wywrócił oczami. Podszedł do mnie Louis i stanął od tyłu. Złapał mnie za ręce mówił powoli jak do małego dziecka:
- Patrz. - mówił, dalej trzymając mnie za ręce i nimi dyrygując. - Najpierw musisz do tego paska włożyc gumkę od łuku i ją naciągnąc razem z nim. Nachyl strzałę, żeby poleciała w dobre miejsce. Widzisz? - powiedział, gdy prawię udało nam się trafic w środek. Uśmiechnęłam się do niego i następny strzał poszedł mi nawet dobrze, ale gorzej od tego drugiego. Za to Louis strzelił w sam środek wszystkie trzy strzały. Również zadziwiłam mnie Emm, która bez niczyjej pomocy prawię strzeliła w środek. Przed nami zostały jeszcze tylko dwa konkursy. Jednym z nich był " Rzut nożem ". Podeszliśmy w tamto miejsce. Na wielkiej drewnianej tablicy namalowany był niedźwiedź, w którego trzeba było strzelic. Coś czuję, że jak by tu była Julie, to wzięłaby wszystkie noże i rzucała nimi w chłopaków. Pierwsze rzucał Zayn, który z Liamem strzelił dobrze w głowę wszystkie trzy strzały. Następnie był Louis i Emma, a na końcu ja z Niallem, którzy strzeliliśmy tylko po jednym razie w brzuch. " po prostu nasze noże były do kitu. " Ostatnim konkursem był " rzut włócznią ". Na takiej samej tablicy była namalowana świnka. Trzeba było nią strzelic, żeby włócznia wbiła się w tarczę, a nie spadła. Jedynie to udało się Niallowi.
- Świnie są po mojej stronie! - krzyczał z radości i odgrywał taniec szczęścia, który wszystkich rozśmieszył.
Na szczęście druga byłam ja egzekwo z Louisem. Trzecia była Emma i Zayn, a na końcu Liam, który trafił tylko raz. Przeliczyliśmy swoje punkty i jak się okazało miałam 167 ( max. 200 ). Przebił mnie tylko Louis, Zayn, Liam, następna byłam ja, Emma i Niall. Wszyscy poszliśmy po swoje odznaki. Wychodząc mieliśmy piękne ordery. Teraz zostały już tylko atrakcje. Jako pierwsza była jazda konna. Zawsze kochałam konie, od urodzenia. Ale był pewien problem. Trzeba było jechac we dwójkę, a jak się dowiedziałam Louis nigdy nie jeździł na tym zwierzęciu, co mnie trochę rozśmieszyło. Mieliśmy z Louisem do wyboru czarnego lub białego rumaka. Wybraliśmy tego drugiego. Usiadłam z przodu, a chłopak za mną.
 
 Chwycił się mojego pasa i ruszyliśmy. Louis cały czas narzekał, że śmierdzi, niewygodnie i strasznie trzęsie. Strasznie mnie to wkurzało.
- A mi to nie przeszkadza, bo kocham konie! - powiedziałam do niego, na co on zrobił się czerwony.
- Chyba czas polubic te zwierzęta. - dodał po chwili
Zaśmiałam się. " Robi to dla mnie. " Jechaliśmy przez całe miasteczko, okrążyliśmy je i wróciliśmy. Chłopak zszedł z konia trochę ciężkim krokiem. Później, gdy się wygrzebał zeszłam ja. Pobiegliśmy do rzutu lassem. Jak się okazało byliśmy pierwsi przed naszymi przyjaciółmi. Weszłam na sztucznego konia, wzięłam lasso do ręki i zaczęłam robic kółeczka. Po chwili nim rzuciłam w ruszający się obiekt przede mną. Trafiłam, chodź było ciężko. Następny w kolejce był Louis. Zrobił dokładnie to co ja i również trafił. Udaliśmy się we dwójkę do straganów. Louis pobiegł gdzieś na chwilę. Ja za to kupiłam sobie ślicznie brenzoletki robione ręcznie. Reszta grupy dołączyła do mnie.
- I jak było? - zapytał Liam, który szedł obok Emmy
- Super, oprócz tego, że Louis cały czas narzekał, gdy jeździliśmy na koniu. - na moje słowa każdy zaczął się śmiac, sama nie wiem z czego.
Louis wrócił. Poszliśmy wszyscy do samochodu Liama. Chłopak odpalił. Odwiózł nas do domu.
- Cześc. - pocałowałam Louisa w policzek.
Chłopak złapał moją rękę, wsadził do niej jakąś karteczkę i ją zacisnął.
- Do jutra. - uśmiechnął się tajemniczo
Popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem, na co on teraz pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu razem z Emmą. W domu nie było Julie, a było już po 22. " Dalej z Harrym? Niemożliwe! " Udałam się po schodach do swojego pokoju. Dopiero teraz przypomniałam sobie o tej karteczce od Louisa, którą włożyłam do kieszeni. Wyciągnęłam ją. Była strasznie pomięta, ale jeszcze coś z niej dało się wyczytac. Trochę się zdziwiłam tą wiadomością, ale i ucieszyłam.



ZABIERAM CIĘ NA KOLACJĘ. JUTRO O 18 PRZYJADĘ PO CIEBIE. CZEKA CIĘ NIESPODZIANKA.
LOUIS


Nareszcie moje marzenie zaczyna się spełniac. W końcu... 






Hej :) Jak tam wakacje? U mnie świetnie, bo za 4 dni jadę do Warszawy :D A co do rozdziału to taki sobie... Czekam na dużo komentarzy :P 

Mój drugi blog: http://forhimloveforever.blogspot.com/

1 komentarz:

  1. Mmmm no no no ;D
    Świetnie się rozwija ;)
    Ciekawe co to za niespodzianka ją czeka ;>
    Czekam na kolejny//


    Zapraszam na;
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń