poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rzodział 8 .

Z perspektywy Emmy



Ten dźwięk... Jak ja go nienawidzę! Ta osoba, co mnie obudziła pożałuje tego. Wstałam z łóżka i założyłam na siebie zielony szlafrok. Nie wchodząc nawet
do łazienki zeszłam zaspana, z potarganymi włosami na dół w kierunku drzwi. Przekręciłam kluczyk i otworzyłam drzwi. Do moich oczu od razu wpadły
promienie słońca, co spowodowało, że musiałam je przymróżyc. Po chwili moim oczom ukazała się silnie zbudowana sylwetka, a po chwili promienny uśmiech Liama.

 Oh






- Liam? Co tu tutaj robisz o tej porze? - powiedziałam zaspanym głosem
Byłam nieźle zaskoczona jego odwiedzinami
- Przepraszam. Pewnie Cię obudziłem. Ale wczoraj zostawiłaś w moim samochodzie sweter. Chciałem Ci go oddac. - powiedział
- Dziękuję. Wejdź. - odebrałam od niego sweter i wpuściłam go do środka. - usiądź w salonie ja za chwilę przyjdę. Muszę iśc się przebrac. - pokazałam
miejsce gdzie ma usiąśc
- Dla mnie możesz pozostac w takiej wersji. - zmierzył mnie wzrokiem od dołu do głowy.
Byłam w długiej koszuli, która była moją piżamą i sięgała mi do połowy ud, a do tego o parę centymetrów dłuższy szlafrok. Nie dziwię mu się, że
wolałby, żebym pozostała w takim wydaniu. Wystawiłam mu język i szybko pobiegłam na górę. Z mojej szafy szybko wyciągnęłam pierwsze lepsze rzeczy i
wbiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie przygotowane ciuchy. Zrobiłam delikatny makijaż, rozczesałam włosy i byłam gotowa.
Zeszłam na dół. Liam siedział na kanapie i oglądał jakiś program, a w ręku trzymał pilota. Podeszłam do niego po cichu, żeby mnie nie usłyszał.
- Buu!!! - krzyknęłam mu do ucha
Chłopak podskoczył z miejsca i upuścił pilota. Zaczęłam się z niego śmiac, bo wyglądał komicznie. Po chwili przestałam się śmiac.
- Jesteś głodny? - zapytałam siadając obok niego
- Nie... - nie zdążył dokończyc
- To chodź pomożesz mi zrobic śniadanie. - wstałam, złapałam go za rękę i poszliśmy do kuchni.
Wyciągnęłam najważniejsze produkty do robienia naleśników, takie jak jajka, mąka i mleko.
- Umiesz robic naleśniki? - zapytałam
- No pewnie ! - uśmiechnął się do mnie szeroko, ale po chwili zrobił " kwaśną minę ".
- O co chodzi? - zapytałam robiąc ciasto
- Dużo lepiej było Ci w tamtych ciuchach. - znów niesmacznie na mnie spojrzał
- O ty... - wzięłam torebkę z mąką i wysypałam ją na Liama.
Był cały biały, jak bałwan. Nie mogłam powstrzymac się od śmiechu. Po chwili przetarł oczy i spojrzał na mnie. Chłopak wziął drugą torebkę mąki i mnie
nią obsypał.
- Ja tylko sobie oddałem. - mówił śmiejąc się
- Tak chcesz się bawic? - wzięłam jajko do ręki, a Liam zaczął uciekac z piskiem i krzycząc przy tym " mamo, ratuj ! "
Goniłam go po całym domu, aż w końcu dorwałam go w salonie i rzuciłam w niego jajkiem. Trafiłam w jego brzuch. Jajko rozpłynęła się po jego brzuchu i
nogach. Cały czas się śmiałam. Popatrzyliśmy na siebie, a po chwili był wyścig do kuchni. Wzięłam z 10 jajek i uciekałam. Gdy celował we mnie skuliłam
się, a jedzenie trafiło w drzwi. Za to ja go wysmarowałam jajkiem w głowę od tyłu. Po jakiś 30 minutach zabawy leżeliśmy w kuchni cali brudni na
podłodze śmiejąc się. Dom był cały z jajek i mąki.
- Kurwa! Co to za syf?! - odwróciłam się na brzuch i ujrzałam niemało zaskoczoną Julie.
- O cześc Julie. - równo powiedzieliśmy z Liamem i zaczęliśmy się śmiac
- Co wy tu do cholery robiliście? Cały dom jest brudny ! - podniosła ręce do góry - I nawet nie myśl sobie, że będę to sprzątac. - pokazała palcem na
bałagan.
- Gdzie ty byłaś przez całą noc? - zapytałam, a Liam śmiesznie poruszył brwiami, na co zaczęłam się śmiac.
- W hotelu. - na moje słowa wyraz twarzy dziewczyny zrobił się trochę nieprzyjemny.
- Z kim? - nie odpuszczałam
- Z pojebanym idiotą! - powiedziała i wściekła weszła na górę
- Co ją ugryzło? - zapytał tak samo jak ja zdziwiony Liam
- Raczej kto ją ugryzł. - zaśmiałam się i wstałam, a chłopak za mną
- Mieliśmy zrobic śniadanie, a wyszła braja z mąki i jajek. - powiedział Liam
- A co gorsza! Kto to posprząta? - zapytałam
- Czas wezwac ekipę sprzątającą. - chłopak wyciągnął telefon i zadzwonił.
- Za 15 minut powinni się zjawic. - mówił chowając komórkę do kieszeni spodni
- Może w ramach tego, że śniadanie nam nie wyszło, dasz się zaprosic do Nando's?
- Jasne. Zaraz chyba umrę z głodu. - złapałam się za mój burczący brzuch. - ale najpierw musimy się umyc.
Po moich słowach oboje weszliśmy na górę do mojego pokoju.
- Ładnie tu. - powiedział patrząc na sufit z gwiazdami.
- Dziękuję. Uwielbiam kosmos. Jest tam we wszechświecie, tyle różnych, niezbadanych planet, gwiazd, które czekają, żeby je odkryc. Pomyśl sobie. Może tam
daleko żyją istoty podobne do nas? - mówiłam
- Całkiem możliwe. Ale wiesz co? Nie mówmy o tym teraz. Będę pierwszy! - powiedział i pobiegł do łazienki.
Przewróciłam oczami i usiadłam na kraj łóżka.
- A masz jakieś ubrania na przebranie? - zapytał nie wychodząc z łazienki
- Mogę dac Ci swoje . - zaśmiałam się
- Chyba żartujesz?! - krzyknął
- Ok. Dam Ci mojego brata. Poczekaj chwilę. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Udałam się w kierunku wolnych pokoi.
Mój brat często tu przyjeżdża i stwierdził, że nie ma po co za każdym razem przywozic ciuchy. Weszłam do pokoju i wyjęłam z szafy jego koszulkę i dresy.
" Powinny pasowac na Liama. " Po paru minutach znów weszłam do mojego pokoju. Zapukałam do drzwi. W odpowiedzi ujrzałam jedynie wystawioną rękę.
Podałam mu ciuchy mojego brata, po czym wziął je i zamknął mówiąc ciche " Dziękuję ". Teraz ja postanowiłam znaleźc coś na siebie. Po chwili poszukiwań
postawiłam na prosty zestaw. Wzięłam do rąk wybrane ubrania i znów usiadłam na łóżku naprzeciwko drzwi. Zapatrzyłam się w podłogę. Nagle usłyszałam
skrzypnięcie drzwi. To była oznaka tego, że Liam wyszedł.
- Ile można siedziec w łazience? - zapytałam wstając z łóżka i biorąc swoje ubrania do rąk.
- Nie moja wina, że byłem cały w żółtkach. - wystawił mi język
Zaśmiałam się i weszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie brudne ciuchy i weszłam pod prysznic. Poczułam oblewającą mnie falę ciepła. Po paru minutach
wyszłam spod przysznicu.

 ღ  | via Facebook

 Ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy, zrobiłam makijaż, rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Liama nie było w pokoju.
" Gdzie on może byc ? " Zeszłam po schodach na dół. Obok drzwi stał już ubrany Liam. Założyłam buty i razem z chłopakiem wyszłam z domu.



Chciałabym Was naprawdę przeprosic, że dopiero teraz pojawia się rozdział, ale dwa tygodnie temu zmarła moja babcia :'( Nie miałam na nic ochoty, dlatego tak późno dodaję. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 7 .



Z perspektywy Julie




Pierwsze otworzyłam prawe oko, a następnie lewe.
 Przed moimi oczami ukazała się piękna, hotelowa sypialnia. Spojrzałam w bok.
 

- kurwa! - wykrzyczałam, gdy ujrzałam Harrego śpiącego obok mnie, wtulonego w poduszkę. Tymi krzykami obudziłam go.
- Możesz byc ciszej? Ludzie tu próbują spac! - powiedział nie otwierając oczu i przekręcając się na drugą stronę.
- Ja mam byc ciszej?! Pierwsze mi może powiesz, co ja tutaj robię?! I czemu śpisz ze mną w jednym łóżku?! - wykrzyczałam
Obrócił się ze złością w moją stronę. Nie był zadowolony, że go obudziłam.
- Zasnęłaś w moim samochodzie, więc poszukałem pierwszego lepszego hotelu, ale był wolny tylko jeden pokój z jednym łóżkiem. I co? Miałem spac na ziemi? -
zapytał
- Tak, to byłaby najlepsza opcja. - powiedziałam marszcząc brwi
Znów odwrócił się w przeciwną stronę do mnie. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie znów weszłam do cudownej sypialni. Chłopak dalej
spał, lub próbował spac. Wzięłam moją torebkę ze stolika i odsunęłam rolety. Harry przykrył się kołdrą na głowę, ale to mu w niczym nie pomogło na tą
chwilę. Ściągnęłam kołdrę i rzuciłam ją na ziemię. Moim oczom ukazało się wspaniale wyrzeźbione ciało chłopaka. Spał w samych bokserkach, a jego koszula i
spodnie leżały na ziemi. Harry przykrył się moją poduszką na głowę. Podniosłam jego koszulę, spodnie i udałam się w stronę drzwi. Chłopak dalej leżał
przykryty poduszką.
- Jak chcesz odzyskac swoje ciuchy to wstawaj! - krzyknęłam, a on podniósł poduszkę i spojrzał na mnie zaspanymi oczami
Pomachałam jego ciuchami, które trzymałam w ręce. Zerwał się jakby poparzony i podbiegł w moją stronę. Zamknęłam drzwi i ze śmiechem wybiegłam na korytarz.
Harry otworzył drzwi i spojrzał, czy nikogo nie ma w pobliżu. Gdy się rozglądnął, zaczął mnie ścigac przy tym krzycząc. Cały czas się śmiałam i
uciekałam z ubraniami. Wbiegłam na najdłuższy korytarz na pierwszym piętrze. Gdy wybiegłam, zza rogu ujrzałam młodą dziewczynę, która prawdopodobnie
pracuje w hotelu. O mało co na nią nie wpadłam. No, ale Harry nie miał takiego szczęścia. Po chwili oboje leżeli na podłodze, w tym Harry prawie goły.
Byłam jakieś 4 metry od nich. Śmiałam się jak nigdy, nie mogłam wymówic ani słowa. Dziewczyna zrobiła się czerwona. Chłopak pomógł jej wstac, po czym
podbiegł do mnie. Już nie uciekałam. Przerzucił mnie przez ramię i ruszył w stronę naszego pokoju.
- Puszczaj idioto! - mój głos zmienił się z wesołego na wkurzony
- Zasługujesz na karę. - starał się mówic poważnie, ale coś mu nie wychodziło
Trochę się przestraszyłam tego, co powiedział. " Na jaką karę!? "
- Puszczaj! - waliłam go po plecach, ale to nic nie pomagało
Weszliśmy do pokoju. Rzucił mnie na łóżko, wziął z moich rąk ciuchy i poszedł do łazienki, przy tym zamykając drzwi na klucz, a kartę wziął za sobą.
Wyciągnęłam z mojej torebki papierosa i udałam się na balkon. Zapaliłam go, po czym wciągnęłam się. Kochałam to uczucie, kiedy nic mnie nie interesuje.
Gdy wypaliłam całego papierosa wyrzuciłam go. Na dworze było bardzo zimno, a ja byłam w samych spodenkach i koszuli. Pogoda niczym mnie nie zdziwiła.
Przecież taki jest Londyn. Stałam na balkonie i ze złożonymi rękoma wpatrywałam się w dal. Ogromne wieżowce, piękne drzewa, parki i mroźny wiatr. Nagle
usłyszałam za sobą zamykające się drzwi. Odwróciłam się. Teraz myślałam, że wybuchnę. Chłopak zamknął drzwi na klucz i cwaniacko się śmiał. Waliłam w
drzwi z całej siły, ale to nic nie pomagało.
- Styles, debilu! Otwieraj! - wrzeszczałam, już cała trzęsąc się z zimna
- To twoja kara. - powiedział i gdzieś poszedł.
Teraz przesadził. Pojebany idiota! I co on sobie myślał? Że będę błagała go o to, żeby otworzył drzwi? A niech się wali! Usiadłam na betonowej posadce
balkonu, przyciągając nogi do siebie i oplatając je rękoma, z nadzieją, że zrobi mi się chodź trochę cieplej. Teraz tylko chciałam znaleźc się w
ciepłym łóżku, a nie na takim mrozie. Z każdą chwilą robiło mi się coraz zimniej. Moje ręce były lodowate. Po 5 minutach rozległ się hałas otwierających
się drzwi. Spojrzałam w górę. Stał tam ten debil, który mnie zamknął na balkonie w taką pogodę. Głowę znów spuściłam w dół i wpatrywałam się na wielkie
budynki.
- Chodź, bo się przeziębisz. - powiedział
Nic mu nie odpowiedziałam. Chciałam, żeby już zniknął z mojego życia. Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Jesteś lodowata, chodź. - próbował mnie podnieśc, lecz szybko wzięłam swoją rękę od niego.
- Chyba umiem chodzic! - wrzasnęłam na niego i wstałam udając się do pokoju.
Gdy weszłam fala ciepłego powietrza uderzyła we mnie. Od razu poczułam się lepiej. Za mną wszedł Harry. Popatrzyłam na niego wściekle. Wkurzona wzięłam
moją czarną torebkę i wyszłam na korytarz.
- Gdzie idziesz? - zapytał, gdy podchodziłam do windy
- Do domu. - odpowiedziałam krótko
Coraz bardziej się we mnie gotowało. Wypowie jeszcze jedno słowo a ja...
- Zaczekaj odwiozę Cię. - znów złapał mnie za rękę
- Odwal się ode mnie! - wyszarpałam swoją rękę i popatrzyłam na niego wściekła
- Gniewasz się? - zrobił słodkie oczka jak szczeniaczek.
Większośc dziewczyn nie mogłaby się oprzec takiej minie. Ale nie ja. Nie byłam tą dziewczyną. Znów nic mu nie odpowiedziałam. Teraz mi tylko pozostało
czekac na windę. Po paru sekundach wsiadłam do niej, wciskając przy tym przycisk, który prowadził na parter. Chłopak został na korytarzu. No i dobrze.
Jego towarzystwo nie było mi potrzebne do szczęścia. Po paru minutach mogłam wyjśc z windy, których od dziecka nie cierpiałam. Po schodach wyszłam z
budynku i znów poczułam ten mroźny wiatr. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Szybko złapałam pierwszą lepszą taksówkę i wsiadłam do niej.
- Gdzie Pani sobie życzy? - zapytał starszy kierowca
- Na Wernight Stright 28/4. - odpowiedziałam
Mężczyzna odwrócił głowę w stronę szyby i ruszył. Nie musiałam długo czekac na dojazd. Po 10 minutach wyszłam z taksówki, przy tym płacąc kierowcy.
Przeszukałam moją torebkę i w końcu znalazłam kluczyki. W domu panował ogromny hałas, a wszędzie był bałagan. Byłam tym nieźle zaskoczona...




Cześc wszystkim :) jak widac znów zmieniłam wystrój stronki, ale teraz to już na dłuższy czas, bo osobiście mi się bardzo podoba :) Jak tam u was na
wakacjach? Bo u mnie świetnie :D Właśnie wróciłam z Warszawy :D W następnym rozdziale z perspektywy Julie dowiecie się dlaczego Harry zamknął ją na
balkonie. Moja wyobraźnia ma kilometr do przodu :D że Julie będzie chora, a Harry... No ale i tak wam już za dużo powiedziałam :) do następnego rozdziału :) i dziękuje za 1000 wyświetleń <3